tytuł oryginału: The
Coincidence of Callie & Kayden, The Redemption of Callie & Kayden
seria/cykl wydawniczy: The Coincidence #1, #2
wydawnictwo: Grand Central Publishing
data wydania: 13 grudnia 2012, 30 lipca 2013
liczba stron: 283, 404
ocena: 8/10
data przeczytania: 25
kwietnia 2014
|
“In the existence of our lives, there is a single coincidence that brings us together and for a moment, our hearts beat as one.”
Z pewnością
kwiecień mogę zaliczyć do miesiąca pod znakiem New Adult. A to dlatego, że
właśnie ten rodzaj powieści zaprząta moje poczynania od jakichś pięciu dni. I
właściwie większość tych książek jest taka sama: on, ona, przeszłość
odciskająca swoje piętno na przyszłości, przyjaźń, miłość, rozstania, powroty,
szczęśliwe zakończenie. Ten schemat można dopasować do większości książek New
Adult/Young Adult, czy jak kto woli to nazwać.
Nie zaprzeczam, że jest to
przyjemna lektura, ale tak właściwie nie wnosi nic nowego w życie. Zawsze
znajdzie się kilka wybornych cytatów wartych zapamiętania. Często też, książki
te mają jakiś swój morał, zazwyczaj jest to pogodzenie się z przeszłością i przysłowiowe
„let go”. Ale to czego nie można zarzucić tego rodzaju książkom to całkiem
dobra historia miłosna, romans, który kwitnie raz lepiej a raz gorzej, ale jest
pożądany przez większość czytelniczek – bo to raczej do dziewcząt skierowana
literatura. YA to współczesne historie, z prawdziwymi problemami, które dotknąć
mogą właściwie każdego, dlatego też wydają się realne, możliwe do zdarzenia się
naprawdę. Dlatego wcale nie dziwię się powszechnemu trendowi i coraz większej
ilości tego rodzaju książek w wydawnictwach i księgarniach. Nasz polski rynek
książkowy nie jest aż tak bardzo zaznajomiony z NA, za to rynek amerykański to
ogromna skarbnica dla fanów. Śmiem wątpić czy większość tych książek zostanie
kiedykolwiek przeredagowane na język polski – no może wtedy, gdy któraś
natchnie Hollywood do wyprodukowania filmu. Dużo z tych książek, nie wszystkie,
ale dużo, to naprawdę dobre pozycje, warte uwagi, bo poza dosyć ciekawą ale
miejscami ckliwą historią, mogą zasiać ziarenko, które może wykiełkować i
całkowicie nas zaskoczyć.
“People are running to and from class and I just want to yell, Slow down and wait for the world to catch up!”
„The Coincidence
of Callie & Kayden” to jedna z takich właśnie książek. Ma ona swoją cześć
kolejną „ The Redemption of Callie & Kayden”. Dlaczego nie rozdzielam tych
pozycji? Ano dlatego, że kończąc czytać jedną od razu sięgam po drugą, bo
akurat w przypadku tej lektury tom pierwszy kończy się takim cliffhangerem, że
nie sposób powstrzymać się i nie sięgnąć „z marszu” po tom kolejny. Tytułowi
bohaterowie Callie i Kayden mieszkają w tym samym miasteczku, chodzą do tej
samej szkoły, a jednak się nie znają. Kayden Owens to gwiazda footballu, z najpiękniejszą
dziewczyną, aczkolwiek nie za mądrą stereotypową blondynką ( broń Boże nie mam
nic do blondynek! J). Callie Lawrence to dziewczyna jedna z
wielu, pragnąca nie zwracać na siebie uwagę, chowająca się za za dużymi,
rozciągniętymi ubraniami i ostrym makijażem, nazywana „czcicielką szatana”.
Tych dwoje tak zupełnie różnych od siebie a jednak tak niezwykle podobnych.
Obydwoje ścigani przez przeszłość i nie mogący poradzić sobie ze swoimi
demonami. Ich wspólna historia rozpoczyna się gdy Callie przez przypadek jest
świadkiem wyrządzania krzywdy Kaydenowi, ratuje go i pomaga mu.
“That’s you. Callie, you’re the only person that’s ever made me feel happy about anything. That night you saved me, you changed something in me—you made me want to live.”
Ich drogi
rozchodzą się aż do dnia, kiedy ponownie spotykają się na uniwersytecie i wtedy
rozpoczyna się ich prawdziwa historia. I tutaj schemat jest taki sam jak
zazwyczaj: zaprzyjaźniają się, zaczynają darzyć się uczuciem, zakochują się w sobie,
ale przeszłość nie daje o sobie zapomnieć. Trudne dzieciństwo tej dwójki i
związane z nim konsekwencje jak duchy podążają za nimi w każdą stronę. Aż w
końcu dochodzi do naprawdę poważnej tragedii – mowa tu o cliffhangerze tomu
pierwszego. Część druga to walka z narastającymi problemami i niemożliwością poradzenia
sobie z nimi samemu. Bo wiadomo nie od dziś, że we dwójkę łatwiej stawić czoła
rzeczywistości. I kiedy padają te znamienne słowa, które nie chciały przejść
Kaydenowi przez gardło, Callie wie, że wszystko będzie dobrze, bo ma obok
siebie kogoś, kto zrobi dla niej wszystko.
“Sometimes the best things are the ones that aren’t planned, the decisions made while living in the moment.”
Oh i przepraszam
ale muszę o tym wspomnieć, bo nie mogłabym spokojnie spać w nocy – faceci z
tatuażami. W szczególności wydzierane rękawy… ughh nie jestem w stanie nawet
określić, jak bardzo mnie to kręci J Ale to
tylko takie moje spostrzeżenia zaprzątające umysł. Dla nie wtajemniczonych,
zdradzę sekret, że większość tych pozycji oferuje postać głównego bohatera z
dużą ilością tuszu na perfekcyjnym ciele. Czego chcieć więcej??