|
tytuł
oryginału: Gabriel’s
Redemption
seria/cykl
wydawniczy: Gabriel’s Inferno
wydawnictwo: Akurat
data wydania: 24 września 2014
liczba stron: 560
ocena: 6/10
data przeczytania: 4 październik 2014
|
“We can't change out pasts. All we can change is the future.”
Jest taki
zespół, coraz bardziej znany (niestety), który wylansował niesamowitą piosenkę.
Mowa o Awolnation i ich utworze"Sail" . Ale dlaczego przy okazji recenzji
książki zaczynam od piosenki? Otóż właśnie dzięki pierwszemu tomowi serii Sylvain
Reynard miałam okazję zapoznać się z tym utworem, kiedy jakaś osoba umieściła
fanowski trailer do „Piekła Gabriela”. I jest to przykład tego, iż czytanie
książek daje nie tylko nową wiedzę, przyjemność czytania, miłe i efektywne
spędzanie czasu, ale także pozwala poznać utwory z innej dziedziny niż
literatura.
Wzięłam w ręce
nowy tom i z ogromnym podnieceniem rozpoczęłam lekturę spodziewając się
podobnego, jak nie lepszego, poziomu, które prezentowały tomy poprzednie. Kilka
stron minęło i moje podniecenie zmalało. „Coś tu jest nie tak” – mówiłam do
siebie (tak! zdarza mi się), nie bierze mnie ta książka, ale ok., może dalej
będzie lepiej. No i czytałam dalej, przewracając dalej kartki szukałam czegoś,
co mnie poruszy, bo strasznie wierzyłam w tę książkę i czekałam na jej
premierę.
Po kilkunastu
rozdziałach nasuwał mi się jeden wniosek: tym razem napisy na okładce nie kłamią
– jest to erotyk. I to dosyć lichy. Szczerze? Jestem trochę zawiedziona. Historia
mogła zakończyć się na „Ekstazie…” i byłoby ok, a tak czuję pewien niedosyt,
brakuje mi czegoś w całej trzeciej części. Jest taka jakaś nijaka. Właściwie
chodzi tylko o to, czy Emersonowie są gotowi powiększyć swoją rodzinę. Najpierw
Gabriel chce, ale Julia nie, później Gabriel ma wątpliwości lecz Julia go
przekonuje, jednak chce poczekać do końca studiów. I w końcu bum! Szokująca
niespodzianka?! Trochę ten motyw oklepany, gdzieś się już z tym spotkałam, stąd
też moje zaskoczenie było naprawdę znikome. Dodając do tego melodramatyczne
zakończenie... hmm…
Sama nie wiem,
niby chciałam przeczytać, żeby wiedzieć, jak to się zakończy, ale teraz, po
lekturze, wolałabym nigdy jej nie zaczynać. Moje odczucia są dosyć
niekonkretne, stąd też tak chaotyczna wypowiedź. Bo niby wszystko było: on,
ona, wielka miłość, jak na erotyk przystało – śmiałych scen seksu również nie
zabrało. Ale brakuje jakieś iskierki, która sprawiłaby, żeby czytelnicy po
przeczytaniu stanęli w płomieniach.
Podsumowując, nie do końca
rozumiem zachwyt wielu czytelników na Goodreads czy Lubimy czytać, bo tak serio, ta książka jest nijaka (przepraszam wszystkich fanatycznych wielbicieli). I na razie nie znajduję jakichś wyszukanych słów, by ją opisać.
Niemniej zachęcam do lektury, by wyrobić sobie własną
opinię.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję: