|
tytuł
oryginału: Fall of
Wight
seria/cykl wydawniczy: Wampiry z Morganville – księga 10 / tom
14
wydawnictwo: Amber
data wydania: 24 września 2013
liczba stron: 384
ocena: 8/10
data przeczytania: 19 września 2013
|
„Even if you can take the girl out of Morganville, you can’t Take Morganville out of the girl.”
Claire, by
odnaleźć siebie i sprawdzić czy potrafi żyć bez Morganville przenosi się do
Bostonu. Zaczyna studiować na MIT i współpracować z dr Anderson, która jest
zaznajomiona z sekretami Morganville. I właściwie wszystko mogłoby się dobrze
potoczyć, gdyby nie fakt, że Claire jest jak magnes, przyciągający wszelkie
zło.
W poprzedniej
części „Wampiry z Morganville. Księga 9: Gorycz krwi” Claire pracowała nad
rządzeniem potrafiącym sterować instynktami wampirów. Jej zamierzeniem było zniwelowanie instynktu karzącego
wampirom atakować ludzi tak, by ci ludzie mogli się bronić. Niestety udało jej
się uzyskać zupełnie przeciwny efekt. Urządzenie to zwiększało uczucie, jakie w
danym momencie czuł wampir.
Opuszczając
Morganville, Claire zabrała urządzenie – VLAD – Vampire Levelling Adjustment Device
– ze sobą, które stało się obiektem zainteresowania jej akademickiej opiekunki
dr Anderson. Jej zainteresowanie nie budziło wątpliwości ( była ona przecież
tak jak Claire asystentką Myrnina) aż do pewnego czasu. Bo dr Anderson nie jest
osobą, za która się podaje. Na mapie pojawia się organizacja zmierzająca do
wyeliminowania wampirów – Daylight Foundation.
Na ratunek
Claire przybywają Shane, Eve, Michael, Myrnin i Oliver. Wraz z rudowłosą
wampirzycą Jessie próbują odzyskać skradzione urządzenie i nie stracić przy tym
życia. Jak zwykle walka wydaje się nie do wygrania, jednak nic nie powstrzyma
rozwścieczonych wampirów i błyskotliwego umysłu Claire. Chyba nie będzie wielką
tajemnicą jeśli zdradzę, że bohaterowie wracają do Morganville, bo przecież
można się było tego spodziewać. Ale tu zaskoczenie. Morganville nie jest już
tym samym Morganville.
Jestem po
lekturze dwóch najświeższych rozdziałów z kolejnego tomu noszącego tytuł „Daylighters”.
Nie trudno jest się domyśleć, że to właśnie tytułowa fundacja będzie odgrywała
kluczową rolę w kolejnej części. I tak też jest. Początkowe rozdziały dają
przedsmak tego, co będzie się działo. A dzieję się dużo.
Z ogromną
niecierpliwością czekam na to, jak potoczą się dalsze losy zmienionego
drastycznie Morganville i jaki udział w tej zmianie będą mieć główni
bohaterowie. Szczególnie interesuje mnie postać Shane’a, bo zapewne tak jak ja,
nie mieliście złudzeń, że ugryzienie zmutowanego psa pozostanie bez żadnych
dalszych skutków. Początek „Daylighters” rzuca trochę światła na tę sprawę,
powodując, że z każdym kolejnym przeczytanym zdaniem nie mogę się doczekać,
kiedy ta książka wpadnie w moje ręce.
Premiera 05.11.2013.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz