tytuł
oryginału: Daylighters
seria/cykl wydawniczy: Wampiry z Morganville tom 15
wydawnictwo: Amber
data wydania: 8 stycznia 2014
liczba stron: 368
ocena: 9/10
data przeczytania: 17
marca 2014
|
“Better to run toward something than run from something.”
Wampiry to temat dość kontrowersyjny w literaturze. Bo przecież większość z nas, kiedy
usłyszy to niecne słowo, od razu ma przed oczami błyszczącego w słońcu Edwarda.
Ale są jeszcze takie pozycje, które pomimo wampirycznych motywów są książkami
wartymi uwagi. Rachel Caine w 2006 roku wydała pierwszą z książek serii
„Wampiry z Morganville”. Osiem lat później na polskim rynku wydawniczym pojawił
się tom nr 15, a zarazem ostatni. Historia Morganville kończy się i jak
twierdzi autorka, teraz od czytelników zależy, jakie będą dalsze losy
bohaterów. Bo przecież wyobraźnia ludzka nie ma granic.
„Światło dnia”
przedstawia Morganville po pewnych dość drastycznych zmianach. W mieście nie
żądzą już wampiry na czele z Amelie, a ludzie i ich Fundacja Światło Dnia. Samozwańczy
przywódca Rhyss Fallon ma dalekosiężny plan podboju i zagłady „krwiopijców”.
Jego charyzma, elokwencja i metody zastraszania odnoszą skutki i pociąga on za
sobą wielu mieszkańców miasteczka. Więzi wszystkie wampiry w jednym miejscu,
jednak nie ma takiego miejsca, z którego Myrnin by nie uciekł. Claire, Shane i
Eve starają się uwolnić swoich przyjaciół, a w szczególności Michaela. Nie jest
to łatwe zadanie, gdyż pojawia się dodatkowy problem. Fallon zamierza
„wyleczyć” wampiry podając im lek, dzięki któremu on sam stał się ponownie
człowiekiem. Problem w tym, że lek ten w ok. 70% powoduje nie wyleczenie a
wręcz przeciwnie – zgon. Nad Michaelem i innymi wampirami zawisa groźba
pożegnania się ze światem. Ale mieszkańcy Domu Glassów nigdy się nie poddają. Walczą
do ostatniej kropli krwi.
„Wampiry…” to
seria, o której mogłabym pisać poematy i wychwalać ją pod niebiosa. Między
innymi dlatego, że wampiry są prawdziwe. Przeraźliwe, terroryzują mieszkańców,
biorą wszystko, co chcą bez żadnego pytania, są królami i nie dadzą sobie tego
przywileju odebrać. Wcale nie błyszczą w słońcu, a palą się, nie są przyjazne,
ludzi uważają jedynie za torebki z krwią. Wampiry „z krwi i kości”. Rodem z
horroru.
Główni
bohaterowie, też niczego sobie. Mała Claire Bear, która na kartach powieści dorasta,
poznaje wartość prawdziwej przyjaźni i odkrywa miłość. Shane…, oh Shane – z
buntownika szukającego kolejnej bójki przeistacza się w odpowiedzialnego
młodego człowieka, choć nie rezygnuje z bijatyk zupełnie. Michael, który staje
się duchem, następnie wampirem, żeby ponownie wrócić do swojego
człowieczeństwa. I Eve, która właściwie, wcale się nie zmienia. Każdy inny, a
jednak wszyscy jednakowo fascynujący. Niewątpliwie jednak, to Clear przechodzi
największą przemianę i pomimo wielu irytujących sytuacji z nią w roli głównej
jest bohaterką, której nie da się nie podziwiać. No i jest jeszcze Myrnin,
którego szalone pomysły przechodzą najśmielsze oczekiwania i nie powstydził by
się ich najlepszy maniak.
W tej części,
autorka poszła trochę dalej z istotami nadprzyrodzonymi występującymi w
Morganville. Na myśli mam wyjaśnienie konsekwencji ugryzienia Shane’a przez
zmutowanego psa w poprzednim tomie. Wyjaśnienie to jest dość zaskakujące. Ale
nie ma takiej rzeczy, której błyskotliwy umysł Claire nie rozwiąże.
Aż szkoda, że to
już koniec. Że historia Morganville jest ukończona. A koniec, łatwo się
domyśleć, jest dobry. Dobry dla wszystkich, zarówno dla mieszkańców Domu
Glsassów jak i wampirów. W końcu czas na szczęśliwe zakończenie w Morganville.
Mała podpowiedź, w finale, główną rolę gra biała suknia. Coś Wam to mówi? J
Rachel Caine
przez piętnaście tomów „Wampirów z Morganville” ani razu nie zawiodła swoich
wiernych fanów, wręcz przeciwnie, stale zaskakiwała swoją pomysłowością i
rozwojem wydarzeń w miasteczku. Chyba nie popełnię błędu, jeżeli pokuszę się o
stwierdzenie, iż jest to jedyna seria, która nie pretenduje do miana
popkulturowego kiczu i pomimo bohaterów gustujących w „płynnej diecie” nie jest
tandetna.
Zdecydowanie
polecam! Nie tylko fanom fantasy, chociaż im szczególnie przypadnie do gustu,
ale czytelnikom nie koniecznie lubującym się w tym gatunku również, bo może
właśnie Morganville przekona Was do wkroczenia do niezwykłego świata, w którym
wyobraźnia nie ma granic.
Ja mam zupełnie inne zdanie na temat tej serii. Z wielkim trudem przedarłam się do połowy 3 tomu i wymiękłam. Ta książka mnie męczyła, denerwowała i nudziła. Zdecydowanie nie jestem fanką Wampirów z Morganville.
OdpowiedzUsuńTom 15? a ja się wczoraj dziwiłam, że czas żniw będzie ich miał aż 7.
OdpowiedzUsuńAutorka ma naprawdę wyobraźnię ;)
/klucznik: +2 punkty za oba marcowe kluczniki :)