środa, 22 maja 2013

Nicholas Sparks - Szczęściarz



tytuł oryginału: The Lucky One
tłumaczenie: Zofia Uhrynowska - Hanasz
wydawnictwo: Albatros
data wydania: 18 maja 2012
liczba stron: 408
ocena: 7/10
data przeczytania: 23 kwietnia 2013
„(...) czasem rzeczy najzwyklejsze - kiedy się je dzieli z właściwymi osobami - bywają niezwykłe.”


Mam taką zasadę: „najpierw książka, później film”. Zazwyczaj udaje mi się jej przestrzegać. Niestety tym razem – szczególny wypadek.
Jakiś czas temu obejrzałam film „Szczęściarz” z Zakiem Efronem i całkiem mi się podobał. 

Kilka dni temu w moje ręce wpadła książka Nicholasa Sparksa, na podstawie której powstał ten film. Lubię czytać powieści Sparksa, jednak nie czynię tego często, z uwago na to, że wszystkie one są dla mnie podobne. Ten sam schemat: on i Ina spotykają się, zakochują, kilka burzliwych chwil i wszystko kończy się dobrze. Czasem ktoś umiera, odchodzi, ale jednak zakończenie jest pozytywne.

Myślę, że nie będę spoilerować, jeśli stwierdzę, że tak też jest w tym wypadku. O czym jest „Szczęściarz”? W skrócie, chłopak jest żołnierzem na misji w Iraku. Znajduje zgubione zdjęcie dziewczyny, które staje się jego amuletem i przynosi mu szczęście. Po ukończeniu służby, postanawia odnaleźć dziewczynę ze zdjęcia i dlatego wyrusza w pieszą podróż przez połowę kraju zabierając ze sobą jedynie najpotrzebniejsze rzeczy i jedynego przyjaciela – psa Zeusa. Oczywiście odnajduje dziewczynę i dalej schemat już jest taki sam.
Nicholas Sparks z pewnością zasługuje ma miano pisarza dla kobiet. Świadczy o tym liczba ekranizacji jego powieści. Większość tych filmów to naprawdę popularne produkcje, oglądane głównie przez kobiety. Myślę, że mężczyźni nie wytrzymaliby tego łzawego klimatu, który przetacza się przez większą część filmów. Nie wspominając już o książkach, gdzie dochodzą przemyślenia bohaterów niemożliwe do pokazania na ekranie.

Jednak pomimo depresyjnego klimatu, wyrzutów sumienia, niezrozumiałych dla mnie tajemnic „Szczęściarz” jest bardzo przyjemną pozycją. Taką, dzięki której można oderwać się na chwilę od fantastyki i na chwilę zanurzyć w prawdziwym życiu o realnych problemach.

Mój błąd, że obejrzałam wcześniej film i mój umysł zapamiętał wizerunki postaci występujące właśnie w filmie. Logan był mi równoznaczny z jego filmowym odpowiednikiem Zakiem Efronem, dlatego w żaden sposób nie umiałam wyobrazić go sobie w długich włosach. Ale to tylko jeden taki szkopuł.

Książka lekka, przyjemna, chociaż nie mogło obejść się bez wątku dość przykrego dla bohaterów. Ale dzięki temu „Szczęściarz” wydaje się być bardziej realny. Ciekawa historia jednego zdjęcia, które uczyniło z bohatera tytułowego szczęściarza. I wtedy w czasie służby w wojsku i w późniejszym życiu, Fascynujące, ile może zdziałać jedno zgubione zdjęcie.
A propos zdjęć, przypomniał mi się pewien cytat z serialu już nie emitowanego, który 
uwielbiałam oglądać i nadal często do niego powracam, a który nosił nazwę „One Tree Hill” (polskiego tytułu nie przytoczę, z uwagi, iż jest on naprawdę paskudnie dobrany, nie pasuje i zupełnie nie oddaje ani klimatu, ani przesłania tego serialu)
„Patrzyliście kiedyś na swoje zdjęcie i widzieliście nieznajomego w tle? Zastanawialiście się, ilu nieznajomych ma was na zdjęciach? W ilu chwilach z życia innych ludzi uczestniczyliśmy? Czy jesteśmy częścią czyjegoś życia, kiedy jego marzenia się spełniają? Czy kiedy umierają? Czy próbujemy się tam dostać, jakbyśmy byli przeznaczeni, żeby tam być? Albo czy zdjęcie było zrobione znienacka? Tylko pomyślcie. Możecie być dużą częścią życia kogoś innego... i nawet o tym nie wiedzieć.”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz