|
tytuł
oryginału: My Name
is Memory
tłumaczenie: Anna Gralak
wydawnictwo: Wydawnictwo Otwarte
data wydania: 2012
liczba stron: 352
ocena: 9/10
data przeczytania: 11
kwietnia 2013
|
„Ile milczenia oznacza samotność?”
Żyję od ponad tysiąca lat. Umierałem niezliczoną ilość razy. Zapomniałem, ile dokładnie. Zakochałem się i moja miłość trwa nadal. Ciągle szukam swojej ukochanej. Ciągle ją pamiętam. Noszę w sobie nadzieję, że pewnego dnia ona też mnie sobie przypomni.
Magiczna opowieść o szansach, jakie otrzymujemy od losu, i o tym, że nie można odkładać życia na później. Historia miłości przekraczającej granice czasu. Książka, która przywraca wiarę w przeznaczenie, w to, że na każdego z nas gdzieś ktoś czeka.
Przed spotkaniem
z tą książką oczekiwałam, że będzie to niezwykle ciekawa historia miłości
dwojga ludzi z pomysłem reinkarnacji w tle. Chciałam, żeby historia ta
przeniosła mnie w inne miejsca, pozwoliła oderwać się na chwilę od okrutnego świata,
w którym dane nam jest żyć. Czy moje
oczekiwania się spełniły?
Z nawiązką. „Nigdy
i na zawsze” to historia obok której nie da się przejść obojętnie. Możliwe, że
to mój przytłaczający romantyzm nie pozwolił mi pominąć tej książki. Nie wiem…
Miłość opisana w
tym utworze, to miłość w pewnym momencie przyprawiająca o ból – głowy, serca,
wszystkiego. Miłość, jak sądzę, nie zdarzająca się w prawdziwym świecie i
dlatego tak ogromnie pożądana przez większość ludzi. Lektura „Nigdy …”
spowodowała pojawienie się w moim umyśle sporo wątpliwości i pytań dotyczących
i książki i ogółu naszego życia, miłości.
Pomimo, że książka
ta niezwykle mnie zachwyciła, poruszyła czułe miejsca w mojej duszy to
strasznie, mnie zasmuciła. Czytając ostatnie strony niezmierzone fale smutku
napłynęły do mojego serca. Nie wiem, czy ta historia w końcu skończyła się
dobrze, czy też nie. Chciałabym wierzyć, że jednak wszystko potoczyło się tak,
jak powinno. Dobro zwyciężyło nad złem. Ale małe ziarno wątpliwości w mojej
głowie i moim sercu mówi mi, że nie była to szczęśliwa historia.
„A jeśli już nigdy nie zobaczy Daniela? Na tę myśl ogarnął ją strach graniczący z paniką. Nie, to nie może się tak skończyć.”
Recenzje tej
pozycji nie świadczyły o jej nadzwyczajnej wybitności, dlatego nie wiem skąd u
mnie to uczucie smutku i tęsknoty. Może to nastrój. Sama nie wiem… Ta książka
to jedyna książka, która doprowadziła mnie do łez. I to wcale nie z powodu
zakończenia jej czytania, tylko tak ogólnie, z powodu całości historii. Jestem
osobą naprawdę strasznie wrażliwą, często płaczę na filmach, ale nigdy nie
byłam w sytuacji, kiedy leciały mi łzy po twarzy wskutek książki.
„Nigdy i na
zawsze” to pozycja, która pozostanie na bardzo długo w mojej pamięci. Z
pewnością jeszcze nie jeden raz wrócę do jej lektury. Może następnym razem nie
wywoła u mnie aż tylu emocji, ale z wielka przyjemnością będą na nowo poznawać
historię Daniela i Lucy/Sophii.
„(...) bo tak naprawdę wszystko, co można zrobić, to kochać drugiego człowieka.”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz