niedziela, 14 kwietnia 2013

Cassandra Clare - Mechaniczny anioł



tytuł oryginału: Clockwork Angel
tłumaczenie: Anna Reszka
seria/ cykl wydawniczy: Piekielne maszyny tom 1
wydawnictwo: Mag
data wydania: 20 października 2010
liczba stron: 528
ocena: 7/10
data przeczytania: 7  kwietnia 2013
„Zawsze trzeba być ostrożnym z książkami i z tym, co w nich jest, bo słowa mają moc zmieniania ludzi.”
Często mój wybór książek do czytania warunkuję wyglądem okładki. W tym wypadku niestety tak nie było. Dlaczego?? Okładka jest po prostu okropna. I nie jestem jedyną czytelniczką, która tak twierdzi. Przykro mi, ale osoba, która była odpowiedzialna za jej projekt, nie popisała się. Nie znając autorki „Mechanicznego anioła”, z pewnością nie sięgnęłabym po nią, jeśli miałabym kierować się wyglądem książki. Na szczęście nie było to moje pierwsze spotkanie z panią Cassandrą Clare. W całkiem niedalekiej przeszłości żyłam w świecie Clary i Jace’a z serii „Dary Anioła”, która swoją drogą otrzymała naprawdę kiepską polską nazwę.

„Mechaniczny anioł” pierwsza część trylogii „Piekielne maszyny” – czasem „Diabelskie maszyny” -  jest nazywana wstępem do „Darów Anioła”. Akcja tej serii toczy się w wiktoriańskiej Anglii, czyli w II połowie XIX wieku. Główną bohaterką jest Theresa Gray - amerykanka, która przyjeżdża do Londynu na listowną prośbę swojego brata. Niestety szare, zamglone, deszczowe miasto nie jest bezpiecznym miejscem. Tessa zostaje uprowadzona przez dwie kobiety, które podają się za znajome Nathaniela – jej brata. Gdzie jest w tym czasie Nathaniel? Kim są nieznajome kobiety? Jaki los czeka Tessę? Czy ktokolwiek przyjdzie jej na ratunek?

Takie pytania zadawałam sobie po lekturze kilkunastu stron tej pozycji. Poszukiwanie odpowiedzi na te pytania, było bardzo przyjemnie spożytkowanym czasem wolnym. Książka ta, zresztą jak wszystkie tej autorki, jest pisana ciekawym językiem. Przedstawienia bohaterów, jak dla mnie wyczerpujące temat. Intrygująca akcja, pozostawiająca wiele dla wyobraźni. I oczywiście odwieczny motyw miłości. Wydawać by się mogło, że nieodwzajemnionej.

William Herondale to postać nietuzinkowa, niezwykle ciekawa. Swoim zachowaniem, ciętym językiem nieco przypomina Jace’a z „Darów Anioła”, jednak osobiście uważam, że Will jest bardziej barwny, atrakcyjny – nie tylko wizualnie, ale również duchowo. Jego przeszłość, nie dająca o sobie zapomnieć, nietypowy „związek” z przyjacielem – James’em sprawia, że staje się on  najbardziej wyróżniającą się postacią. Godnym uwagi jest też jego „parabatai” – James, jednak stanął on u mnie na drugim miejscu. Na piedestale postawiłam Willa. Jak wiadomo „bad boy’e” zawsze są najbardziej fascynujący.
„Czasami jest dużo sensu w nonsensie, jeśli zechce się go poszukać.”
Mój „romans” z Cassandrą Clare i jej dziełami trwa.  Jak na razie jestem bardziej niż usatysfakcjonowana. „Mechaniczny anioł” jest pozycją, którą czyta się z wielkim zaciekawieniem, szybko kończy i sięga po kolejny tom trylogii. Szkoda, że tylko trylogii.

Polecam J







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz