poniedziałek, 23 września 2013

Rachel Caine - Wampiry z Morganville. Księga 10: Wyjazd z Morganville


tytuł oryginału: Fall of Wight
seria/cykl wydawniczy: Wampiry z Morganville – księga 10 / tom 14
wydawnictwo: Amber
data wydania: 24 września 2013
liczba stron: 384
ocena: 8/10
data przeczytania: 19 września 2013
„Even if you can take the girl out of Morganville, you can’t Take Morganville out of the girl.”




Claire, by odnaleźć siebie i sprawdzić czy potrafi żyć bez Morganville przenosi się do Bostonu. Zaczyna studiować na MIT i współpracować z dr Anderson, która jest zaznajomiona z sekretami Morganville. I właściwie wszystko mogłoby się dobrze potoczyć, gdyby nie fakt, że Claire jest jak magnes, przyciągający wszelkie zło.



W poprzedniej części „Wampiry z Morganville. Księga 9: Gorycz krwi” Claire pracowała nad rządzeniem potrafiącym sterować instynktami wampirów. Jej zamierzeniem  było zniwelowanie instynktu karzącego wampirom atakować ludzi tak, by ci ludzie mogli się bronić. Niestety udało jej się uzyskać zupełnie przeciwny efekt. Urządzenie to zwiększało uczucie, jakie w danym momencie czuł wampir.

Opuszczając Morganville, Claire zabrała urządzenie – VLAD – Vampire Levelling Adjustment Device – ze sobą, które stało się obiektem zainteresowania jej akademickiej opiekunki dr Anderson. Jej zainteresowanie nie budziło wątpliwości ( była ona przecież tak jak Claire asystentką Myrnina) aż do pewnego czasu. Bo dr Anderson nie jest osobą, za która się podaje. Na mapie pojawia się organizacja zmierzająca do wyeliminowania wampirów – Daylight Foundation.

  

Na ratunek Claire przybywają Shane, Eve, Michael, Myrnin i Oliver. Wraz z rudowłosą wampirzycą Jessie próbują odzyskać skradzione urządzenie i nie stracić przy tym życia. Jak zwykle walka wydaje się nie do wygrania, jednak nic nie powstrzyma rozwścieczonych wampirów i błyskotliwego umysłu Claire. Chyba nie będzie wielką tajemnicą jeśli zdradzę, że bohaterowie wracają do Morganville, bo przecież można się było tego spodziewać. Ale tu zaskoczenie. Morganville nie jest już tym samym Morganville.

Jestem po lekturze dwóch najświeższych rozdziałów z kolejnego tomu noszącego tytuł „Daylighters”. Nie trudno jest się domyśleć, że to właśnie tytułowa fundacja będzie odgrywała kluczową rolę w kolejnej części. I tak też jest. Początkowe rozdziały dają przedsmak tego, co będzie się działo. A dzieję się dużo. 

Z ogromną niecierpliwością czekam na to, jak potoczą się dalsze losy zmienionego drastycznie Morganville i jaki udział w tej zmianie będą mieć główni bohaterowie. Szczególnie interesuje mnie postać Shane’a, bo zapewne tak jak ja, nie mieliście złudzeń, że ugryzienie zmutowanego psa pozostanie bez żadnych dalszych skutków. Początek „Daylighters” rzuca trochę światła na tę sprawę, powodując, że z każdym kolejnym przeczytanym zdaniem nie mogę się doczekać, kiedy ta książka wpadnie w moje ręce. 

Premiera 05.11.2013.

 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz