|
tłumaczenie: Anna Maria
Nowak
tytuł oryginału: Who is afraid of Mr Wolf? wydawnictwo: Prószyński i S-ka data wydania: 5 czerwca 2012 liczba stron: 440 ocena: 5/10 data przeczytania: 09 września 2013 |
„Niektóre kobiety mają subtelności tyle co cegła”
„Kto się boi
pana Wolfe’a?” to opowieść dosyć ciekawa, jednak nie pozbawiona pewnych
elementów, które na potrzeby mej recenzji nazwę delikatnie „pomyłkami”.
Dlaczego zaczynam od owych pomyłek? Bo to właśnie one „wyszły przed szereg” i
przysłoniły „dobre” elementy tej pozycji, sprawiając, że po jej lekturze
pozostały mi w pamięci tylko one. Główna bohaterka – Ellie – to postać, która
początkowo zdobyła moją sympatię swoim ciętym językiem i odmiennym sposobem
bycia. Ze strony na stronę moja sympatia zaczęła zamieniać się w lekkie poirytowanie
by zakończyć się całkowitym nie zrozumieniem tej postaci. Wydaje mi się, a
właściwie jestem tego pewna, że żadna
kobieta nie powinna pozwalać na traktowanie jej jakby była nic nie warta. Dać
się „wykorzystać” i z pochyloną głową słuchać obraźliwych wypowiedzi na jej
temat. Broń Boże żeby się odezwała i broniła swojej godności.
Tytułowy bohater
– Jack Wolfe – to osoba, której nie chciałabym spotkać na swojej drodze. I
wcale nie jest to powodowane strachem przed jego osobą. Jest postacią, którą nie
warto poznawać i nie miałbym na to najmniejszej ochoty. Dlaczego? Ano dlatego,
że poniżanie innych ludzi jest jego „chlebem powszednim”. Ok., rozumiem –
mroczna przeszłość, ciężkie życie, bla, bla bla… Jednak nie uprawnia to do
traktowania innych ludzi jak śmieci. A Elli co robi? Za każdym razem wraca.
Jack poniży ją – nie szkodzi, spotkajmy się jeszcze raz, wyrzuci, obrazi – nic
się nie stało. W pewnym momencie chciałam wyciągnąć ją z książki i solidnie nią
potrząsnąć. Doczekałam się momentu, kiedy dała sobie ona spokój, uznała, że to
już za dużo. Jednak apogeum mojej
irytacji nastąpiło, gdy z podkulonym ogonem wrócił Jack z NY. Biłam brawo za
każdym razem, gdy Elli swoimi ciętymi komentarzami zamykała buzię Jacka. Aż do
:
- Chodź tu głuptasie – powiedziała, oplatając go ramionami.
Wtedy uznałam –
nie koniec, nie podoba mi się ta książka, i ci bohaterowie. Czytając, a
ostatnimi czasy czytam dużo, aż za dużo, chcę się utożsamiać z bohaterami,
wczuć w ich emocje i zrozumieć ich postępowanie. W tym wypadku ani Elli ani tym
bardziej Jack nie są mi postaciami bliskimi.
Możliwe, że na
charakter tej recenzji wpłynął mój wieczorny, wisielczy nastrój, ale takie mam
akurat teraz odczucie odnośnie tej pozycji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz